sobota, 27 kwietnia 2013

2.,,Wiesz, istnieje wiele, teorii dlaczego, moje zachowanie przypomina, zachowanie chłopaka. Jedni twierdzą, że poprostu taka już jestem, a drudzy, że nie ma na to teorii."

Paczadłami Laury

Obudziły mnie, dźwięki piosenki Bruno Marsa - The Lazy Song. Zeszłam na dół, aby być, w temacie. Gdy
zeszłam, zobaczyłam piątkę idiotów. Nialla, który grał na gitarze, i pozostałą czwórkę, która śpiewała.
- Co wy idioci robicie.? Chcecie cały, Londyn obudzić.?! Nie dość, że mnie obudziliście to kto was tu wpuścił.? O ósmej rano.? Bella.!
- Tak. - przyszła
- Po co wpuściłaś, tu tych idiotów.! Obudzili mnie i pewnie, z resztą Katie, też zaraz... - urwał mi płacz dziecka - się obudzi. - dokończyłam. Pobiegłam do pokoju, by załagodzić, sytuacje. Wzięłam małą, na ręce i zeszłam, na dół.
- Brawo idioci. Miałabym chociaż, z 20 minut spokoju. - powiedziałam.
- Ej, nie nazywaj nas "idiotami", nie znasz nas, to nie oceniaj. - powiedział Zayn.
- Właśnie, a może to ty, jesteś pustą idiotką. - Niall.
- Jakoś, nie przejęłam się, tym faktem. Hejtuje mnie One Direction, o boże zesram sie w gacie. - zaczęłam nawijać. - Najsławniejszy boysband w moim kraju, właśnie przebywa u mnie w domu. O ja piernicze, dacie mi autografy.? Nie.! Zaśpiewacie dla mnie.... Och One Direction.
- Laura, skończ. Hamuj się. - powiedziała Bella.
- Bells, usiądź zrób, herbate. Cokolwiek, daj mojej osobie, dalej wypowiadać słowa. Słucham was, tysiąc pięćset, sto dziewięćset razy dziennie, i nadal nie moge, przestać. Kocham was, no bóstwię wręcz.! Mam płyty, plakaty, koszulki, pościel. No bez was, nie mogę żyć. Jesteście częścią, mojego przekichanego życia. A tak serio to jesteście zakałą tego narodu.! I jeszcze coś... - urwał mi Lou.
- Laura.! Cholera jasna, morda w kubeł.! - krzyknął pasiasty.
- Bo co mi zrobisz, Tomlinson.?! Nie boję się, męża marchewek.!
- Dobra, przypomnę ci coś. Dwa lata temu, pamiętasz.?
- Nie zaczynaj.!
- Byłaś głupią gówniarą, która kręciła sie, wokół każdego chłopaka, który chodził po ulicach, Doncaster.
- Zamknij sie Tomlinson.!
- Nie.! Czekałaś, na jakąś okazję.!
- Jaką znowu, okazje.? Co ty gadasz.?!
- Przypomnieć ci.? W ciągu dwóch miesięcy, miałaś piętnastu chłopaków.
- I co, to ma do tego.? Lepiej ty policz, na ilu randkach byłeś w ciągu, dnia.
- Czy ja, o czymś nie wiem.? - zapytała Bella.
- Dopisujemy się do pytania. - powiedział Liam.
- Owszem, i sie nie dowiecie.! - krzyknęłam.
To była kreatywna wymiana zdań. Tomlinson po raz kolejny, mi to robi. A co.? Podnosi ciśnienie. Czasem
chcę, żeby prawda wyszła na jaw, a czasem tego nie chce. Może, byłoby łatwiej.? Powiem, co mi tam, Katie i tak kiedyś musi poznać ojca. Zaciągnęłam Tomlinsona, do swojego pokoju.
- Słuchaj ja już tak, dłużej nie mogę, musze powiedzieć ci prawdę. - powiedziałam. Lou zmarszczył brwi.
- Jeżeli ci chodzi o to, że jesteśmy zakałą narodu, to wiem to. Słucham, mów co miałaś, mówić.
- Katie..ona.. ona jest twoją córką.
- C.. co.?
- Katie, to twoja córka.
- Nie, nie wrobisz mnie w nic.!
- Kiedy to prawda.!
- Przestań.! Nie rób, z siebie gorszej, idiotki.
- Louis, Katie to twoja córka. - spojrzałam mu w oczy.
- Nie próbuj, mi wmawiać.!
- Co mam zrobić, żebyś uwierzył.?
- Powiedz prawdę.!
- Mówie.!
- Nie wierzę ci.! Chcesz mnie, w coś wrobić.
- Louis, ja nie kłamie.!
- Przestań, i tak, ci nie uwierze.!
- A idź ty.! - krzyknęłam i wróciłam do reszty. Nie chce mi wierzyć, niech mi nie wierzy. Udowodnię, to. Jest XXI w. Medycyna, poszła w ruch. Wzięłam Katie na kolana. Cała była, upaćkana w jakieś czekoladzie.
- Kto daj jej, coś w czego skład wchodzi czekolada.?!
- Gdzie mój baton.?! - zapytał podniesionym tonem głosu Niall.
- Dałeś, jej batona.? - zadałam pytanie.
- Niall jej, niczego nie dawał. - powiedziała Bella.
- Od małego ma szajke złodziejską. - zaśmiał sie Hazz.
- Ciesz się, że ty nie masz. - mruknęłam pod nosem.
- Co.? - zapytał
- Nic nic.
- Czemu ty masz, taką nie wyparzoną gębe.? - zapytał Zayn.
- Bo lubię, taką mieć. - odpowiedziałam.
- Już cię lubie. - powiedział mulat.
- A ja, ciebie nie.
- Czemu.? - zapytał oburzony.
- Bo jesteś idiotą.
- Ty też.!
- Ja nie jestem idiotą, jak już to idiotką.
- O prosze cie, nie zaczynaj.
- Za późno.
- Na prawde chcesz sie kłócić.?
- O każdej porze, dnia i nocy.

- Z Zaynem, szacun. - powiedział Hazz.

Oczami Louisa

Laura mnie, naprawde wkurzyła. Spotykamy się, po niespełna dwóch latach, a ona mi z takim czymś wyjeżdża. To nie prawda, chyba... Ale my nigdy, z tego co pamiętam to nie.. A może... Nie.!

Oczami Laury

- Morda w kubeł, Malik. - powiedziałam.
- Poddajesz się.? - zapytał uradowany.
- A niech ci będzie, idioto.
- A niech ci będzie, wymyślę więcej, argumentów. - nie odpowiedziałam, tylko przekręciłam oczami.
- Może, w coś, zagramy.? - zapytał Niall
- Serio, w co.? - zapytałam z ironią.
- Prawdę i wyzwanie. - zaproponowała Bells, okej pasuje. Przynajmniej, będe miała beke. Zaczynał Zayn, moje przemyślenia były blisko tego, że wybierze mnie. A jednak, jestem jasnowidzem.!
- Prawda, nie zanudzaj mnie tym, pytaniem. - powiedziałam.
- Okej. - stwierdził - Czemu jesteś, głupia.? - zapytał.
- Wiesz, istnieje wiele, teorii dlaczego, moje zachowanie przypomina, zachowanie chłopaka. Jedni twierdzą, że poprostu taka już jestem, a drudzy, że nie ma na to teorii.
- Widzisz Liam, wystarczyło zapytać, czemu jest głupia. - powiedział Zayn.
- Dobra, nie odzywam się, argumenty zostawię dla siebie. - powiedziałam.
- I dobrze. - powiedział Malik.
- Może zaraz, użyję jednego z nich. - zaśmiałam się.
- Cicho. - powiedziała Bell.
- Ale, no jeden argument.! Proszęęę.! - błagałam, aż klęknęłam na klęczki.
- Nie i zachowuj sie normalnie.! - mówiła z podniesionym tonem głosu.
- No dobra. Foch z przytupem, na 5 minut, z melodyjką.
- Ty nie fochaj, tylko kochaj.
- Pff, żeby tu były takie, osoby.
- A córki nie kochasz.? - zapytał Lou.
- Z wyjątkiem, tego stworzenia. - graliśmy, jeszcze jakąś, dobrą godzinę. Kiedy tylko Lou, nie patrzył na mnie, ja bacznie wlepiałam gały, w jego osobę. Moje wlepianie gał, przerwał mój telefon. Dzwoniła mama.
( L - Laura, M - Mama )

L : Hej mamuś, co tam.?

M : Cześć Laura, wszystko po staremu, a u ciebie.?
L : Też.
M : A jak, tam Katie.?
L : Z małą, wszystko ok.
M : Słuchaj zaczynają się wakacje.
L : Tak, wiem.
M : Czy mogłabym, wysłać twojego brata do Londynu.?
L : Mamo niee.
M : Przestań Laura, nie marudź, brata dwa lata nie widziałaś.
L : No okej. Pa.
M : Pa.

- Bella jest sprawa, czy mój brat może, przyjechać do nas, na wakacje.? - zapytałam
- Jasne, ile ma lat.?
- 15.
- Niech wbija, a kiedy przyjedzie.?
- Wiesz, sama nie wiem. Ale zadzwonie, do mamy i wszystkiego się... - przerwał mi dzwonek do drzwi, który rozległ się po całym domu. Otworzyłam drzwi, a za nimi co.? Mama i mój brat - Mark. O kurna, szybcy są.
- Przyznaj się, zaplanowałaś to. - zaśmiałam się. - Wchodzisz.? - zapytałam
- Nie Laura, podrzucam ci brata, i wracam.
- Super, wszystko, na mojej głowie. - powiedziałam - Pa. Witaj, jakże głupi bracie.! - przytuliłam go.
- Witaj, jakże głupia siostro.! - oboje sie zaśmialiśmy. Pociągnęłam go za sobą, do salonu.
- Więc, przedstawiam wam, mojego brata - Marka, i nie wiem skąd on sie wziął na tym świecie, prawdopodobnie spałam.
- Ja już zapomniałem, jak zawsze graliśmy w piłke, a Mark krzyczał "strzelaj tego gola.!" - powiedział Lou.
- Przypomniałeś, mi o tamtych czasach. Hańba ci. - powiedziałam
- Ta, też to pamiętam. - rozmarzył się Mark.
- Mark bądź tak dobrym bratem, którym jesteś i weź Katie na spacer. Ok.? - poprosiłam
- Okej, nie ma sprawy.
Mark, wyszedł z Katie. Dobrze, że przyjechał, będe miała trochę wolnego.Poszłam do pokoju, by założyć, jakieś porządniejsze ciuchy. Ubrałam się ( bez czapki ), a następnie związałam włosy, w kucyka. Po ostatecznym, ogarnięciu się, zeszłam do tamtych ludziów. Zastałam tam ludzia - Louisa.
- Laura, co do Katie to... - zaczął
- Wiesz co, zapomnij, że ci to powiedziałam. Wychowuję ją od roku, i sobie radzę. Teraz wierzysz w to, że Katie jest twoją córką.?
- Jestem, w rozsypce. Nie wiem, czy wierzyć czy nie.
- Twierdzisz, że dziecko, może zepsuć karierę.? - zapytałam
- Nie powiedziałem tego.
- Ale pomyślałeś.
- Laura, to nie jest takie łatwe.!
- A dla mnie było.?! Nie spałam nocami, myślałam o tobie, o dziecku jak sie wychowa. Ale wiesz co.? Ciesze się, że cie nie było. I to nie wiesz jak, moje życie jest piękniejsze bez ciebie.! Zniknij, z mojego życia.! - wtem do, domu wszedł Mark z zapłakaną Katie. - Boże, czemu ona płacze.? - zapytałam
- Nie wiem.! Bawiła się, cały czas jej pilnowałem i nagle, zaczęła płakać. - powiedział
- Rzeczywiście, jakaś rozpalona jest. Może ma temperature. Przynieś mi termometr, leży w szafce nad lodówką. - zwróciłam się do Marka.
- Okej. - po chwili, wrócił z łupem. Nie myliłam się, mała miała temperaturę, 38 stopni, o kurde.
- Muszę, z nią jechać do lekarza. - powiedziałam.
- To cię zawioze. - powiedział Lou.
- Serio.? Dzięki. - ubrałam bluzę, włożyłam telefon do kieszeni i wzięłam małą na ręce. Razem z Louisem, wsiedliśmy do samochodu.
__________________________________________
~ . To jest 2.:) Wspólna wena z Julką - dzięki ; *. Co sądzicie, o rozdziale.?:) Jak widzicie, nowy bohater - Mark, brat Laury. ; p


Mark Foster
Ur. 07.08.1998 r. w Docaster, UK.
Młodszy brat Laury, który przyjeżdża do niej
na wakacje.


1 komentarz: